Forum KSM Iława Strona Główna KSM Iława
Forum Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży oddział Iławski
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

proszę o modlitwę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KSM Iława Strona Główna -> Prośba o modlitwę
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shy
Gość






PostWysłany: Sob 21:41, 19 Maj 2007    Temat postu: proszę o modlitwę

Witajcie wszyscy, którzy to czytacie. To co napiszę nie ma ani trochę optymizmu w sobie, co niektórych dziwi...Dlaczego? -nie wiem. Mówiąc wprost na pewien dylemat egzystencjalny... To dość skomplikowane.
Od bardzo dawna postanowiłem sobie, że „wyrwę się” ze zdemoralizowanej, alkoholowej miejscowości. Postawiłem na naukę. Izolując się, tworząc własną samotnie dużo czasu spędzałem na naukę, czytanie, co zaowocowało… Rodzinie poświęcałem mało swoich wolnych chwil, bo ich było zdecydowanie niewiele. I to właśnie wtedy zaczęły mnie nachodzić dziwne uczucia, rodzaj tęsknoty za czymś/kimś, co dokładnie nie można było sprecyzować, czy też obawa przed czymś.
W edukacji wspierał mnie przyjaciel, który był dla mnie jak brat…Bóg jednak go zabrał do siebie- zostałem, więc sam…Uff jak ciężko. Bóg uświadamia mi, że czas ucieka. Pewność niepewna. Nie zmieniło to w praktyce niczego, stało się tylko ciężej. Ale chęć zmiany zakotwiczona w myśli ciągle dawała o sobie znać. Stopniowo zacząłem zmieniać sposób gospodarowania czasem. W tym wszystkim zawsze był GDZIEŚ TAM Pan Bóg… Czasami bliżej, czasami dalej.

Przejdę teraz do tego do czego zmierzam od początku. Jeżeli Bóg ma jakiś plan wobec mnie to czy nie może bardziej sprecyzowanie go objawiać? Do czego powołuje mnie Pan Bóg? Staje na rozdrożu dwóch dróg- życie świeckie vs. życie konsekrowane. Czasami gdy już jestem pewien, pojawia się ktoś lub coś co sprawia, że zmieniam zdanie. Taka huśtawka egzystencji. Jedno jest pewne nie chcę zapomnieć o moim PANU. Na decyzję wpływa obawa, że mogę nigdy więcej nie doświadczyć dotyku ukochanej, jej uścisku, pocałunku. Tak bardzo boję się samotności…której niekiedy mimo czasu, mimo woli doświadczam. Tak bardzo chciałbym kochać, wiem, że potrafię, lecz nikt mej miłości przyjąć nie chce.
Z samotnością próbowałem się zmierzyć, po prostu o niej zapominając…Zacząłem uczęszczać na KSM, gdzie ludzie tworzą prawdziwą rodzinę. Ja jednak „bowarysta” (bowaryzm) czuję się wyalienowany chyba z własnej winny. Oni pełni ufności, ja pełen obaw zaufać PANU.
Jak bardzo chciałbym wiedzieć wszystko…Nagle, najlepiej teraz. O zawodach miłosnych nie będę opowiadał, choć to długa historia. Zawsze jestem zbyt późno, lub zbyt szybko. Nigdy na czas. Chciałby tak wiele, rzeczywistość jednak mnie ogranicza…

Proszę o modlitwę…
Embarassed
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O. Damian Dybała OMI




Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 261
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:01, 20 Maj 2007    Temat postu:

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dziekuję za otwartość. To piękna cecha za którą dziekuj Bogu.
Nie wiem czy byłeś na ost. Ksmie ( bo podpisałeś sie shy i nie wiem o kogo chodzi), ale czytany był list mojej uczennicy , która choruje na nowotwór.
Przesyłam Ci go, bo ona mi pomogła spojrzeć na życie.
I Ty tak spoglądaj. W tym co Cię spotyka zapytaj się Boga: CO CHCESZ MI PRZEZ TO POWIEDZIEĆ.??
Odwagi.




Co to ma być do cholery?

Prawie nigdy nie przeklinam i brzydzę się wulgaryzmami, ale dzisiaj ma miejsce ten wyjątek od reguły. To jedyne słowa, jakie przychodzą mi na myśl. To jedyne słowa, jakie krążą po mojej głowie przez cały dzisiejszy dzień.

Jak to możliwe, że im mocniej wierzę, im bardziej ufam, im więcej rozumiem, tym więcej ma miejsce zdarzeń złych, i niemożliwych do pojęcia czy wytłumaczenia?

Trzy tygodnie temu odszedł Kacper. Już wiem, że nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak się stało. Pozostaje mi jedynie ufać, że to, co Bóg czyni jest dobre. Ale zawsze, kiedy, zaczynam w to wierzyć z całego serca, kiedy wydaje mi się że jestem już bliżej Jego niż dalej, On znowu to robi. Znów wystawia mnie na kolejną próbę. A każda następna jest jeszcze dłuższa i cięższa. Czy On chce bym upadła tak nisko jak Hiob. Dlaczego miłość człowieka, który był gotów oddać dla Niego życie, Bóg wystawiał na tak trudne próby. Takie zachowanie jest nieludzkie, więc jak może być boskie? Być może dla niego jedynym dowodem miłości jest właśnie śmierć. Czyż Bóg nie zachowuje się jak najgorszy esesman przesłuchujący swojego więźnia. Tego bezbronnego i niewinnego? Moje przesłuchanie rozpoczęło się już w wieku dwunastu lat. Kilka lat po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej, kiedy byłam tak blisko Niego, jak tylko potrafi dwunastoletnie dziecko, on powiedział:

- Czuję dziecko, że bardzo mnie kochasz. Ale czy będziesz potrafiła mnie kochać również w chwilach ciężkich i smutnych? Sprawdzę to. Zachorujesz na cukrzycę.

- Panie Boże jak to możliwe? Dlaczego ja? Nienawidzę swojego życia, nie będę porafiła się kłuć codziennie… Ale zaraz… Panie Boży jakich ty mi wspaniałych ludzi zesłałeś, by podnieśli mnie i otarli łzę. Jak wiele zrozumiałam dzięki swojemu cierpieniu. Teraz to nie jest już cierpienie, a Twoje błogosławieństwo. Kocham Cię Panie Boże jeszcze bardziej i jeszcze goręcej.

- Moje dziecko, naprawdę mnie kochasz i wciąż wzrastasz w wierze. Ale czy będziesz potrafiła mnie kochać w chwilach jeszcze cięższych i w obliczu większego bólu? Jesteś śilna, poradziłaś sobie z cukrzycą, czym jest dla ciebie kilka ukłuć dziennie. Ale czy poradzisz sobie z nowotworem?

- Panie Boże jak to możliwe? Dlaczego ja? Ale zaraz… Poprzednim razem, gdy zesłałeś na mnie chorobę, ukochałeś mnie jeszcze bardziej, może i tym razem nowotwór jest błogosławieństwem? Będę walczyć z całej siły. Muszę walczyć i wygrać, by przekonać innych, że rak to nie wyrok!!! Stworzę stronę internetową, gdzie opiszę to, jak było ciężko, podkreślając również, że Ty jesteś cały czas przy mnie. Zbiorę ludzi, którym również pozwoliłeś wyzdrowieć i razem pomożemy innym. Pokażemy im, że w każdym szpitalu, na Sali operacyjnej, w obliczu wielkiego bólu, Ty, jak dobry pasterz jesteś przy Swoich owieczkach. Panie Boże Ty przywróciłeś mi zdrowie. Wielbię Cię, Jezu!

- O, widzę dziecko, że i tym razem pozostałaś przy mnie i kochasz mnie jeszcze bardziej. Ale Twoje leczenie trwało krótko, wszystko przebiegło zgodnie z zamysłem lekarzy. Co będzie, gdy trafisz na oddział onkologii po raz drugi. Czy wtedy również będziesz głosić dobrą nowinę i nadal mnie kochać?

- Tym razem już tego nie wytrzymam. Moje modlitwy są bez sensu. Błagam Cię o zdrowie, wiele osób wstawia się za mną u Ciebie, wielu moich przyjaciół odwiedza miejsca święte, Twoje miejsca, a ty nas nie słuchasz. Nienawidzę tej choroby. To, co mówiłam poprzednio o cierpieniu, które jest Twoją łaską, to zwykły stek bzdur. Jesteś tylko złudną nadzieją. Wiem Panie Boże, że mnie nie kochasz. Dlaczego więc ja mam kochać i wielbić Ciebie? Moje życie jest bez sensu… Ale zaraz. Przecież ja chcę żyć! Jest tyle wspaniałych miejsc, które jeszcze kiedyś zobaczę i tyle wyzwań przede mną. Jest tak wielu ludzi, którym na mnie zależy. Nie mogę im tego zrobić, mnie również zależy na moich przyjaciołach. Panie Boże, wybacz moje zwątpienie. Zaczynam już rozumieć! Ty przecież kochasz mnie tak bardzo, bym już za życia mogła być blisko Ciebie i czuć Twoją obecność. To właśnie choroba jest moją ścieżką do Ciebie. Wiem Panie, że nie dasz mi nigdy krzyża, którego bym nie mogła udźwignąć. A nawet wtedy, gdy krzyż jest bardzo ciężki, przysyłasz ochotników, którzy służą swoim ramieniem. Panie Boże jaki Ty jesteś wielki. Tym razem jest mi już bardzo ciężko fizycznie, ale tym razem też więcej rozumiem. Wiem, że wiara to nie tylko wzloty, piękne pieśni śpiewane w kościele, cudowne uzdrowienia. Ale to także upadki. Wiara to trwanie w Tobie. Tak, Panie! Chcę trwać w Tobie, choć już teraz wiem, że będzie bardzo ciężko.

- Wspaniale, Natalio, że zrozumiałaś istotę wiary. Teraz i ja wiem, że bardzo mnie kochasz, ale potrzebowałaś do tego wielu pomocników. Teraz, kiedy jesteś już silna, kiedy obiecujesz trwać we Mnie, zabiorę jednego z Aniołów, które Ci posłałem. Zobaczymy, czy nadal będziesz mnie kochać.

- Nie!!! Boże, nie!!! Tylko nie to!!! Oddaj nam Kacpra. Przecież bez niego na pewno sobie nie poradzę. To on, choć też chory, mobilizował mnie do działania. To on, choć parę miesięcy młodszy, był dla mnie jak prawdziwy starszy brat. To on przecież tak bardzo Ci zawierzył. To on, chciał żyć bardziej niż ja. Oddawaj!!! Słyszysz mnie? Tym razem nie dam się oszukać, nie dam się spławić jak przy każdej modlitwie, jednym BĄDŹ WOLA TWOJA. Nie będę tego mówić, nie będę Cię oszukiwać, bo Twoja wola jest zła i okrutna. Słyszysz mnie do cholery? Oddawaj!!!

… Choć minęło kilka dni wciąż uważam, że jesteś okrutny. Nie musisz się do mnie odzywać, bo ja do Ciebie też nie będę.

… Ale ja Panie, Ciebie potrzebuję. Bardzo chcę się na Ciebie obrazić, może tak byłoby łatwiej? Zapomnieć o Tobie?

Jak mogę o Tobie zapomnieć? To przecież Ty dałeś mi tego wspaniałego Anioła. To ty pozwoliłeś mi poznać tylu ludzi, którzy są już z Tobą. Dziękuję Ci za to. Twoja dobroć jest tak wielka, że czuję Cię na każdym kroku. Wiem, że bez tego Anioła moja droga będzie jeszcze bardziej męcząca, ale wiem też, że Kacper jest już z Tobą i teraz on odwala brudną robotę, przebłagania Cię o siłę dla mnie na dalszą wędrówkę. Mam w Twoich szeregach sojusznika J

- Wspaniale moje dziecko! Choć wydaje Ci się, że wiele już rozumiesz, jeszcze wiele przed tobą. Schody do Nieba są coraz bardziej strome. Ale to prawda, że masz wielu sojuszników. Męczy mnie aż sam Ojciec Święty… Ale czy Ty dziecko naprawdę mnie kochasz? Czy aby nie budujesz domu na piasku? Prawdziwy Dom Boży musi być zbudowany na skale!

- Wykończysz mnie!!! Jednego dnia posyłasz mi błogosławieństwo od samego Ojca Świętego, a już następnego dowiaduję się, że mój kolejny przyjaciel ma czwartą wznowę? Panie Jezu, uduszę się, jednego dnia będąc na szczycie góry, prawie u Twoich stóp, szczęśliwa, jak tylko można być z Tobą, a drugiego leżąc w najciemniejszej dolinie i znów wątpiąc. Ja nie wytrzymam takiego upadku, moje płuca się rozerwą, a umysł oszaleje. O co Ci chodzi?

Nie chcę by Michał był kolejnym Aniołem. Już nie potrzebuję sojuszników, potrzebuję ludzi tutaj na Ziemi. Już tylu mi zabrałeś. Odczep się od niego!!!

Jak esesman pytasz wciąż, czy Cię kocham. Ilekroć odpowiadam, że tak, Ty znów rzucasz mi kłody pod nogi. Jak długo będziesz mnie sprawdzał? O co Ci chodzi?



Wiem Panie, że to nie ja rozdaję karty. Dziękuję, że prowadzisz mnie tą ścieżką. Jakże trudną i wyczerpującą ścieżką. Ale wiem, że ta droga prowadzi do Ciebie. Wznowa, którą mi dałeś pozwoliła mi zrozumieć, że to Ty najlepiej wytyczasz nasze szlaki. Wiem, że wszystko co mnie spotyka jest dobre, bo pochodzi od Ciebie. Wiem, że troszczysz się o mnie i wspierasz jak najwspanialszy tatuś. Nie rozumiem tylko, dlaczego to musi tak bardzo boleć, ale tego nigdy nie zrozumiem. BĄDŹ WOLA TWOJA, PANIE!!! Tylko pomóż mi w Tobie wytrwać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KSM Iława Strona Główna -> Prośba o modlitwę Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin